Jazda na oparach

- Budziłam się nad ranem i już nie mogłam zasnąć, w ciągu dnia byłam senna i nie mogłam się skupić, ale zrzucałam to na karb nadmiaru obowiązków i menopauzę. Okazało się, że to depresja - wspomina Magda

Trójka nastoletnich dzieci, schorowana, potrzebująca codziennej pomocy mama, wymagająca praca i mąż pochłonięty swoją firmą tak bardzo, że prawie nieobecny. Nie było łatwo, ale Magdzie wydawało się, że utrzymuje stan napiętej równowagi. Bo przecież jakoś to wszystko ogarniała.

Gdy mama złamała szyjkę kości udowej, wątłe poczucie równowagi prysnęło jak bańka mydlana. Dotychczas mieszkała sama i choć była schorowana, to sobie radziła. Trzeba było zawieźć ją do lekarza, wykupić leki, załatwić rehabilitację. Raz w tygodniu Magda robiła jej większe zakupy i raz na jakiś czas pomagała dokładniej sprzątnąć mieszkanie. Codzienne sprawunki mama robiła sama, wychodziła na spacery z psem, przygotowywała sobie posiłki i nawet od czasu do czasu robiła dla wnuków pierogi albo piekła ciasto. Wszystko się zmieniło w pewien grudniowy poranek, kiedy mama Magdy przewróciła się na śliskim chodniku przed blokiem. – Sąsiadka zadzwoniła z informacją, że pogotowie właśnie zabiera ją do szpitala – wspomina Magda.

Okazało się, że skutkiem upadku było złamanie szyjki udowej. Konieczna była operacja wymiany zniszczonego stawu biodrowego na endoprotezę. Do obszernej listy codziennych obowiązków Magdy dołączyły odwiedziny w szpitalu. Zawoziła jedzenie, pomagała w toalecie i podtrzymywała na duchu. Po operacji starsza pani pomimo bólu dzielnie ćwiczyła z rehabilitantem i wydawało się, że wraca do zdrowia. Jednak po opuszczeniu szpitala entuzjazm opadł. Mama odmówiła wychodzenia z domu, narzekała, że ciągle boli ją biodro i że boi się ponownego upadku. Z pomocą balkonika przemieszczała się do łazienki, resztę dnia spędzała w fotelu lub na kanapie. Magda musiała być u niej dwa razy dziennie - rano, przed pracą i wieczorem.

– Koleżanki z pracy pytały mnie, jak ja z tym wszystkim daję radę – mówi Magda. - Prawda jest taka, że ja naprawdę nie miałam czasu się nad tym zastanawiać. Jak robot odhaczałam realizację kolejnych zadań na mojej codziennej liście – wspomina.
- Przestałam farbować włosy i chodzić na manicure, opuszczałam zebrania szkolne, zapomniałam, co to kino i teatr. Nawet telewizji nie oglądałam całymi tygodniami - dodaje. - Mąż wściekał się, że pozwalam sobie wejść na głowę mamusi zamiast zatrudnić opiekunkę, która będzie do niej codziennie przychodzić na kilka godzin, pomagać w codziennych porządkach, gotowaniu i wyprowadzaniu psa.

Magda zastanawiała się, dlaczego wcześniej na to nie wpadła. Tylko, że starsza pani stanowczo oprotestowała ten pomysł. Płakała i krzyczała, że nie po to wychowywała i kształciła córkę, żeby na stare lata zatrudniać opiekunkę. - Zamykając drzwi jej mieszkania, pomyślałam, że okazałam się fatalną córką proponując coś takiego – mówi Magda.

- Najgorsze, że coraz częściej czułam się także kiepską matką. Nastoletnie dzieciaki były wprawdzie coraz bardziej samodzielne, ale ciągle potrzebowały wsparcia, a ja ciągle mówiłam: nie teraz, porozmawiamy o tym jutro, w weekend; teraz jestem za bardzo zmęczona – wspomina Magda. Ich interakcje ograniczały się właściwie do jej krzyków, że znowu zlew pełen niepozmywanych naczyń, a w domu bałagan.

– Wracałam do domu późnym wieczorem, po drodze robiąc zakupy i od razu zabierałam się za gotowanie obiadu na następny dzień, aby dzieci mogły odgrzać sobie jedzenie, gdy wrócą ze szkoły. Nastawiałam pralkę, prasowałam najpotrzebniejsze rzeczy – wymienia Magda. - Około północy kładłam się do łóżka ledwie żywa ze zmęczenia. Zasypiałam szybko, ale budziłam się pomiędzy 3 a 4 nad ranem i już nie mogłam zasnąć. Do szóstej przewracałam się z boku na bok i próbowałam odgonić natrętne myśli o długiej liście zadań na następny dzień – wspomina.

Po takich nocach Magda wstawała z łóżka bardziej zmęczona niż się do niego kładła. Potem w ciągu dnia musiała się bardzo pilnować, by nie zasnąć na długich zebraniach w pracy. Zauważyła u siebie pogorszenie koncentracji, pracowała wolniej; jeśli tego nie zanotowała w kalendarzu, zdarzało jej się zapominać, że coś komuś obiecała lub z kimś się umówiła. To było dla niej bardzo trudne, bo dotychczas świetnie sobie radziła w pracy. Pomyślała, że pogorszenie kondycji psychicznej jest następstwem okresu okołomenopauzalnego, w który wkroczyła, tak jak kołatania serca, które czasem odczuwała. Obiecywała sobie, że pójdzie do lekarza po receptę na hormony i wszystko wróci do normy. Wizytę u ginekologa odkładała do czasu, gdy którejś nocy zasnęła przy kuchennym stole nad ważnym raportem, którego wyniki miała prezentować na zebraniu w pracy następnego dnia. – Zorientowałam się wtedy, że nie jest dobrze. Starsze ode mnie koleżanki w pracy dawały radę, a ja nie. Poczułam lęk, że jeśli nie wezmę się w garść, to mnie zwolnią. Zagrożenie było realne, bo w firmie szykowały się redukcje – mówi Magda.

NPS-PL-NP-01486

Znalazłem ten artykuł:

Udostępnij tą stronę:


Może zainteresuje Cię również…

Depresja superbohaterki

Man looking through a window, holding his hand on his head.
article

Jak zaakceptowałem swoją chorobę, leczenie i moje obecne życie

Man holding his head in the corner
article

Diagnoza po 3,5 roku od pierwszych objawów

Man resting his head on his hand.
article

Położyłem się do łóżka. I leżałem.

Man holding his head in a dark room.
article

Ja? Na oddział psychiatryczny? Niewyobrażalne.

article

Sposób na chorego

article

Schizofrenii lepiej nie nazywać

article

Dogoterapia i inne

article

Nerwy zjadają człowieka