Obie panie trafiły do reumatologa. – Byłam zaskoczona, że tej choroby nie da się cofnąć – mówi Agnieszka. Lekarz kazał nam przejrzeć obuwie mamy, czy na pewno ma stabilne buty oraz jak wygląda jej mieszkanie pod kątem ewentualnych potknięć – czy nie ma śliskich chodników, wystających mebli itd. Sporo rzeczy musiałyśmy wyrzucić. A mama to pokolenie powojennej biedy, ma skłonność do gromadzenia rzeczy.
Agnieszka z kolei zdecydowała się na stosowanie hormonalnej terapii menopauzalnej. – Przy okazji minęły mi stany depresyjne, które – co ciekawe – bywają skorelowane z menopauzą, ale też z osteoporozą. Obie mamy zalecenie regularnych kontroli. Co rok powinnyśmy wykonywać badania gęstości kości i sprawdzać poziom wapnia, kreatyniny, witaminy D i tak dalej. I to oczywiście nie wszystko.
– Postanowiłam w końcu wziąć się za siebie. Od niedawna jestem pod opieką trenerki zdrowia – zdradza Agnieszka. – To specjalistka, która pomogła mi uporać się z szokiem, że moje ciało jest słabe. Że nie dla mnie już buty na obcasie, tłumne miejsca, dźwiganie ciężkich rzeczy czy ryzykowne sporty. Ale też, że nie mam wyjścia: muszę zacząć ćwiczyć, żeby się wzmacniać. Opracowała skrojone na moją i na mamy miarę bezpieczne dla kręgosłupa treningi do wykonywania w domu. Nie wiem jak mama, ale ja ćwiczę karnie, codziennie rano po 10-15 minut, raz w tygodniu chodzę na łagodną jogę i planuję zapisać się na basen. W weekendy staram się chodzić na długie spacery po lesie. Odkąd jestem „w temacie” osteoporozy, rozumiem już, jak ważne są mięśnie. Nie tylko zabezpieczają, niczym kokon, kości w razie upadku. One wspomagają organizm, żeby był stabilny i nie tracił równowagi, co jest szczególnie ważne na starość. Trenerka przygotowała nam też dietę odkwaszającą, bogatą w wapń i białko. Mamę trudno zmusić do zmiany przyzwyczajeń, je to co lubi – wzdycha Agnieszka. – Ja jednak poważnie podeszłam do sprawy. Każdego dnia mam na talerzu sporo warzyw liściastych, jem ryby z ośćmi, zawsze kochałam sardynki. Niemal każdego dnia chrupię orzechy i ziarna. Od dawna też nie palę, nie piję.
Uczulam też moją córkę, która ma 29 lat, żeby dbała o siebie. Wierzę, że nawet mając rodzinną skłonność do choroby, nie trzeba na nią zapaść, można przerwać sztafetę pokoleń. I powtarzam koleżankom: badajcie się, dziewczyny! Densytometria nie boli, nie trzeba się do niej przygotować, a pokazuje, w jakim stanie mamy stelaż ciała. W Polsce jest ponad dwa miliony chorych na osteoporozę, z czego tylko 6-7 proc. się leczy. To trzeba zmienić! Ale cóż, jak ważne są mocne kości wie chyba tylko ten, kto ma je przez chorobę zniszczone.
NPS-PL-NP-01449-05-25