Janek, już dorosły człowiek, ma astmę prawie za sobą, po kilkunastu latach zmagania się z tą chorobą. Można mieć nadzieję, że wyrósł z astmy bo nawroty u syna prawie się nie zdarzają. Sporo czasu spędził u lekarzy, na pogotowiu i w łóżku z gorączką i ostrym kaszlem, ale szkoły skończył, z wakacji korzystał, jak inni. I choć w dzieciństwie musiał się rozstać z ukochanymi kotami bo go uczulały, dziś mamy dwa psy.
Lekarze od początku mówili nam, że warto obserwować, czy alergeny, na które reaguje syn, z czasem nie staną się dla niego obojętne. Kiedy miał 12-14 lat, zaobserwowaliśmy, że faktycznie częstotliwość zapadania na infekcje maleje i nie są już one tak ostre w przebiegu. Zaczęliśmy z Jankiem obserwować, co przestało mieć na niego zły wpływ. W ten sposób doszliśmy do wniosku, że możemy pozwolić sobie na przygarnięcie psów. Jeden pies, długowłosy owczarek niemiecki, mieszka na podwórzu i w kojcu, sam tak woli. Natomiast labrador jest normalnie w domu. Janek się z nimi nie obściskuje, wie, że lepiej zachować dystans, żeby nie wywołać wilka z lasu.
Życie powoli wraca na normalniejsze tory, ale czujność pozostaje. Nadal lato bywa trudniejsze bo pylą brzozy, dęby i trawy, ale wiemy już czego się spodziewać i jak na to reagować. Moja mama ma astmę przewlekłą, ale, jak widać na przykładzie syna, można ją trzymać pod kontrolą. Moje doświadczenie z astmą syna zaczęło się, gdy miał on 2 lata. Nauczyłam się wiele dzięki konsultacjom lekarzy, a także na swoich doświadczeniach, sukcesach i błędach. Dla rodziców, którzy mierzą się z tą chorobą mam kilka podpowiedzi:
- Nie bagatelizujcie objawów, zróbcie dziecku testy alergologiczne, one są miarodajne i przyspieszają diagnozę
- Zwróćcie uwagę na rzeczy i substancje w waszym domowym otoczeniu, które mogą być alergenami - na przykład na obecność grzybów czy skład farb do malowania ścian.
- Rozmawiajcie z dzieckiem o objawach choroby i konieczności ich zgłaszania. Dziecko zwykle jak się źle czuje, samo z siebie o tym mówi – trzeba uważnie słuchać.
- Nie okazujmy dziecku niepokoju ani zniecierpliwienia w związku z chorobą. Starajmy się traktować przypadłość jako coś zwyczajnego.
- Dbajmy o to, by dziecko miało przy sobie leki na wypadek ataku. Miejmy też w domu czy na wakacjach środki mocniejszej interwencji np. zastrzyk z adrenaliny.
- Rozmawiajmy z nauczycielami i opiekunami dziecka o jego chorobie i jej objawach oraz sposobie radzenia sobie w razie rzutu choroby.
- Nie ograniczajmy dziecka w jego potrzebach i przyjemnościach, gdy nie jest to konieczne. Nadopiekuńczość może wykluczać bardziej niż sama choroba.
- Bądźmy gotowi reagować w sytuacjach mogących wywołać atak choroby, jak np. wyjazdy szkolne czy wakacyjne. Nie chodzi o uczestniczenie w nich osobiście, lecz pełną gotowość pojechania po dziecko w razie potrzeby.
- Liczmy się z koniecznością zmiany planów z powodu ewentualnego rzutu choroby. Starajmy się nie okazywać dziecku niezadowolenia. Zmiana planów to nie koniec świata – najważniejsze, aby mówiło nam wcześnie o pojawiających się objawach, nie miało powodu, aby je ukrywać.
- Gdyby w grupie rówieśniczej pojawiły się problemy czy szykany wobec dziecka związane z chorobą – porozmawiajmy o tym w szkole, aby nauczyciele mogli wszystkim wytłumaczyć co się dzieje i pomogli rozbroić sytuację.
NPS-PL-NP-00853-02-2023