1. ODCIENIE ZDROWIA
  2. Wszystkie artykuły
  3. Migrenę odziedziczyłam po mamie. Znałam jej historię, ale sama musiałam się nauczyć jak żyć i przetrwać z bólem.

Migrenę odziedziczyłam po mamie. Znałam jej historię, ale sama musiałam się nauczyć jak żyć i przetrwać z bólem.

Mam na imię Anita i właśnie obchodzę zupełnie niechciany jubileusz 25-lecia życia z migreną. Po raz pierwszy mnie dopadła wraz z pierwszą miesiączką, czyli, gdy miałam 13 lat. Dziś mogę powiedzieć, że nauczyłam się z tym żyć, bo dobrze znam moją przypadłość. Ale początki były straszne. Wrogowi nie życzę.

To jest choroba odziedziczona w moim przypadku po mamie. Dzięki temu przynajmniej w domu nikt nie dziwił się, że ból głowy może człowieka ściąć z nóg. Dziadek zawsze opiekował się mamą, ciągle czytał co tylko się dało o sposobach na migrenę, pamiętam z jaką troską robił jej okłady z soku wyciśniętego z surowych ziemniaków, co zresztą potem sama stosowałam, zawijając taki kompres jak najściślej na skroniach. Dedykowanych migrenie leków było niewiele. Początkowo, kiedy jako nastolatka cierpiałam najbardziej, było wzywane pogotowie i podawano zastrzyk przeciwbólowy, który sam w sobie był bolesny, ale przynajmniej na chwilę odwracał nieco uwagę od pękającej głowy. Razem ze środkiem przeciwbólowym, podawano lek przeciwwymiotny i uspokajający. Po takim koktajlu szłam po prostu spać. Jednak pogotowie nie zawsze chciało zajmować się migreną, toteż słaniając się, wlokłam się do przychodni albo miałam lek przeciwbólowy wypisany wcześniej przez lekarza. Pamiętam, że był to dla mnie trudny okres.

Z czasem zrobiło się łatwiej, pojawiły się inne leki, napady stały się mniej drastyczne w nasileniu bólu i reszty „uciech”, a ja sama nauczyłam się odbierać i rozpoznawać wczesne sygnały nadchodzącego ataku, więc wiedziałam, że czas prędko chwytać za leki, bo jak dojdą wymioty, to zwrócę również lekarstwo. Co ciekawe torsje towarzyszące migrenie przynoszą pewną ulgę, ustępują nie tylko mdłości, ale zmniejsza się również sam ból. Tylko nic w tym przyjemnego, kiedy nagle trzeba szukać kubła czy torebki.

Ponieważ migrena była w domu obecna, nie musiałam długo się domyślać co mi dolega. Tak jak mama mam migrenę z aurą, bez migoczących mroczków przed oczami, ale z ogromnym światłowstrętem i potwornym osłabieniem. Zwala mnie z nóg i najlepiej, gdy mogę ten czas przespać.

Nie obyło się jednak bez wizyt u lekarzy. Chodziło o potwierdzenie diagnozy, dobranie leczenia, ale przede wszystkim o wykluczenie innych możliwych przyczyn takich napadów bólu. Miałam robione najróżniejsze badania: Rtg, USG, TK, EEG, badanie przepływu krwi w tętnicach szyjnych i sprawdzanie kręgosłupa, zwłaszcza szyjnego. A  wszystko po to, żeby wykluczyć inne możliwe źródła bólu, od najgroźniejszych jak guzy, potencjalnie uciskające jakieś naczynia, po uciski na nerwy w kręgach. Oprócz migreny mogą niekiedy występować równocześnie inne schorzenia. Na szczęście ja mam tylko migrenę, co pozwala podchodzić do choroby z pewnym spokojem. Wiadomo: boli i nie jest to nic fajnego, ale na pewno przestanie i przeważnie nie oznacza groźniejszych konsekwencji. Po latach znajoma, której ból głowy miał źródło w problemach z zębami, podpowiedziała mi żebym się zbadała pod tym kątem u dentysty. Ale u mnie przyczyna leży w hormonach.

Z czasem, kiedy zaczęłam stosować inne specjalistyczne środki przeciwmigrenowe znów zrobiłam sobie rundę po lekarzach, żeby kontrolować z kolei wątrobę, żołądek, czyli tolerancję mojego organizmu na te środki, skoro brałam ich, w moim odczuciu, dużo. Bo nie mam miesiąca bez ataku. Z czasem stało się jasne, że moje napady migreny są związane z przebiegiem cyklu miesiączkowego. I tak, jak inne kobiety mają rozmaite symptomy psychofizyczne PMS*: rozdrażnienie, spadek nastroju, obrzęki z powodu gromadzenia się wody w organizmie, tak u mnie zjawia się migrena. Tylko czas pierwszej ciąży dał mi spokój i po urodzeniu starszego syna właściwie mogłam zapomnieć o problemie. Ale gdy byłam w ciąży z drugim synem, migreny wróciły i zostały. Dopiero zalecone przez lekarza leczenie  nieco uregulowało i skróciło ataki, więc mogę je przewidywać i pod tym kątem trochę sprawniej robić życiowe plany, z uwzględnieniem przerw w życiorysie na kilka dni migrenowych.

To są dni naprawdę stracone. Gdy migrena nadchodzi, trzeba szybko rzucać wszystko, wracać do domu, jak do schronu, zasłonić okna, łyknąć leki i jak najszybciej zasnąć. Nigdy nie liczyłam ile dni z życia odebrał mi ten ból. I tak mam szczęście bo nie trwa on u mnie, jak u niektórych, ponad 20 dni w miesiącu.

: *PMS (ang. premenstrual syndrome), zespół napięcia przedmiesiączkowego

NPS-PL-NP-00737

Znalazłem ten artykuł:

Udostępnij tą stronę:


Może zainteresuje Cię również…

Problem z głowy

Dowiedz się więcej

Boląca główka to nie wymówka

Dowiedz się więcej

Wrogowi nie życzę

Dowiedz się więcej