1. ODCIENIE ZDROWIA
  2. Wszystkie artykuły
  3. Każdy atak migreny przynosi mi stratę. Tracę czas, tracę spotkania z bliskimi, czasem tracę zawodowe możliwości.

Każdy atak migreny przynosi mi stratę. Tracę czas, tracę spotkania z bliskimi, czasem tracę zawodowe możliwości.

Na migrenę cierpię od 13 roku życia. I jej wpływ na moją codzienność sięga już lat szkolnych. Już w szkole zdarzało się, że obśmiewano moje dolegliwości. Rodzice wiedzieli, że tu nie ma żartów, więc pisali usprawiedliwienia moich nieobecności. Gorzej bywało potem w pracy.

Na szczęście spotykałam na swojej drodze osoby obeznane z problemem i szanujące jego powagę. Raz pamiętam, siłą woli i cudem doczołgałam się na rozmowę o pracę. Odbyłam spotkanie, które nie obyło się bez sensacji bo wyglądałam, jak zwykle przy atakach, jak trup: blada, z podsiniałymi oczami. I do tego nudności, które w moim przypadku towarzyszą atakom. Traf chciał, że w komisji była osoba sama cierpiąca na migrenę, więc patrzyła nawet z uznaniem, że dałam radę przyjść.

W poprzedniej pracy zdarzało mi się zasnąć z osłabienia na biurku. Od wielu lat pracuję w innej firmie, gdzie już wszyscy mnie znają i akceptują, razem z migreną. Nikogo nie dziwi więc telefon, że nie czuję się na siłach przyjść do biura i zostaję w domu. Zwykle nie na jeden dzień. Pierwsze uderzenie bólu wycina jeden dzień i po nim następuje doba dochodzenia do siebie. Niestety, po kolejnej nocy ból powraca, tylko z drugiej strony głowy, od przodu. I dopiero po jeszcze kolejnej nocy powoli wracam do siebie. Co ciekawe, jednym z pierwszych sygnałów, że napad się kończy, jest powrót apetytu i to zawsze na kwaśne albo ostre, pikantne potrawy. Jak u kobiety w ciąży. Moja migrena ma podłoże hormonalne, stąd to skojarzenie nie jest chyba całkiem chybione ;)

Wtedy też następuje przypływ energii: nie wiem, czy to jest wpisane w mechanizm choroby, czy to jest uderzenie adrenaliny z radości, że mam ból z głowy. Wówczas w pracy działam tak sprawnie, że nadrabiam zaległości i mam też wielką chęć do życia. Jakbym też chciała odzyskać ten czas niebytu. Proszę sobie wyobrazić, jaka złość towarzyszy nadchodzącemu bólowi, skoro wiadomo, że odbierze ci dobrych kilka dni i wywróci do góry nogami twoje plany rodzinne i towarzyskie. Wiele razy moje dzieci były zawiedzione, bo nagle, mimo wcześniejszych obietnic, że coś wspólnie zrobimy, gdzieś pójdziemy, mama nagle stawała się nieczynna do odwołania. A mój mąż nie rozumiał: „jak to tak, żeby ból głowy eliminował z funkcjonowania? Przecież jak boli głowa, to się łyka tabletkę i po kilku minutach jest po sprawie”. Otóż kto nie doświadczył migreny, ten nie ma pojęcia, o czym mowa. Więc nie dość, że cierpiałam i miałam poczucie, że tracę „dobry” czas, miałam wyrzuty sumienia, że sprawiam zawód bliskim, to jeszcze do tego spotykałam się z niezrozumieniem i pretensjami. A przecież nie było w tym mojej winy, że nie mogłam pójść do kina, do przyjaciół, albo odpadałam przed jakąś uroczystością rodzinną. To były moje straty. Ponosiłam je tyle razy, że nawet trudno mi sobie przypominać jakieś szczególne zdarzenia.

Od czasu, kiedy zaobserwowałam cykliczność napadów, bardzo biorę je pod uwagę robiąc swoje rozmaite plany. Żeby ból mi czegoś nie zepsuł, żebym nie jechała na wakacje jak skazaniec, za karę, a nie ktoś, kto cieszy się na fajne wydarzenia, podróże, spotkania. Planuję wszystko w taki sposób, żeby zostawiać margines na potencjalnie słaby czas. Ta choroba bardzo dużo odbiera i nie wszystko można mieć pod kontrolą. Poza związkiem z cyklem hormonalnym, napad migreny może być wywołany jeszcze wieloma innymi bodźcami. Takim czynnikiem jest stres. Ale weź go uniknij! Nawet nie śmiem nikomu czegoś takiego zalecać. Są też produkty spożywcze bardzo migrenogenne. Na przykład żółty ser. Czekolada też nie służy, zwłaszcza ciemna, gorzka. Albo czerwone wino…wystarczą dwa łyki i można gnać do swojego schronu. Szkoda, bo wszystkie te rzeczy lubię. Jedynie kawę udało mi się zaadaptować, choć neurolog i ją serdecznie odradzał, bo podnosi ciśnienie. Zaczęłam więc zwracać uwagę na to co jem i co piję.

Nie każdego to dotyczy, ale ja mam także wielką wrażliwość na zapachy. Nie chodzi o aromaty przypraw czy potraw, ale już perfumy mogą mnie rozłożyć na łopatki. Mąż przez lata używał wciąż tylko jednego zapachu, który akceptowałam. A nieraz musiałam stronić od jakiejś osoby w towarzystwie czy w pociągu tylko dlatego, że intensywnie pachniała perfumami, które działały na mnie drażniąco.

 

NPS-PL-NP-00738

Znalazłem ten artykuł:

Udostępnij tą stronę:


Może zainteresuje Cię również…

Problem z głowy

Dowiedz się więcej

Boląca główka to nie wymówka

Dowiedz się więcej

Wrogowi nie życzę

Dowiedz się więcej